Ślub plenerowy w Oczyszczalni
W zamiarze ceremonia humanistyczna miała mieć miejsce na pomoście nad stawem, a może jeziorem? Nie wiem. Od rana niemiłosiernie prażyło słońce, więc nic nie wskazywało na to, że do popołudnia coś się zmieni. No ale jednak, im bliżej godziny ceremonii tym pogoda coraz bardziej się psuła. Zerwała się niesamowita wichura, zaczęło lać jak z cebra, momentalnie zrobiło się ciemno. Kilkanaście minut do ceremonii, myślę sobie no to klops, i tak wszyscy umrzemy. Dorota i Filip zdaje się myśleli podobnie, może nie o umieraniu, ale nie przejeli się zbytnio warunkami. Na miejsce ceremonii które zostało awaryjnie zamienione na stodołę szli usmiechnięci. W tym samym nastroju sobie przysięgali, że się nie opuszczą i takie tam.
Wesele w Oczyszczalnia Miejsce
Po obiedzie pogoda się poprawiła, i przez cztery kolejne godziny główne aktywności miały miejsce na zewnątrz. Myśli sobie Dobrowolski pierwszy taniec where? No ale w sumie po co było mi to wiedzieć, gdy na zewnątrz fotograficznie miałem pełne ręce roboty.
Wraz z nastaniem zmroku first dance, i tak na pełnej, bez kurtuazji i jakiegoś powolnego budowania tempa DJ obudził w gościach demony. Ja się wciąż dziwie skąd oni mieli na to wszystko siły, bo gdy po północy pakowałem sprzęt, oni wciąż skakali pod sufit (a wysoki był, taki na 4 metry). Wszystko idealnie się zgrało – ludzie, muzyka, miejsce. Nie ma sensu więcej pisać – zdjęcia dadzą Wam więcej, zapraszam!





































































































